piątek, 18 grudnia 2015

Co mi zabrał ten rok



Albo co dał...
W listopadzie zeszłego roku zakończył się pewien rozdział w moim życiu. Małżeństwo. I choć czekam na drugą rozprawę (czyli prawnie jestem nadal mężatką) i choć małżeństwo zakończyło się duuuużo wcześniej (mentalnie i emocjonalnie), to naiwnie wierzyłam, że jednak się uda. Nie udało się. Patrząc na Bruna dzisiaj, myślą sobie: - i całe szczęście.
Wyprowadziliśmy się z Krakowa i wróciłam do domu rodzinnego pod Bielskiem, chciałam sobie tam wszystko poukładać. Pobyć z rodziną, troszkę poprawić zdrowie, spędzić więcej czasu z dzieckiem. Mieszkając w Krakowie rzadko odwiedzaliśmy rodzinę, a tu proszę opieki i miłości Bruncio miał pod dostatkiem:)
Nie zawsze było łatwo, sielsko i anielsko. Przyznam, że gdyby nie rodzina, to pewnie by mnie to wszystko przerosło. Sama z małym dzieckiem, zbyt dumna, by prosić byłego o pieniądze, zbyt nerwowa by składać papiery do urzędów i szarpać się z socjalnym, z firmą, w którą cały czas mnóstwo pieniędzy inwestuję. Było i ciągle bywa strasznie ciężko. Mnóstwo rzeczy zaniedbałam: ekoubrankowego bloga i akcję "Uszyj jasia", choć uważam, że i tak dużo spotkań udało się zorganizować:). Stałam się mamą i tatą w jednej osobie, a to też wymaga czasu i zaangażowania. I pokory.
Jest kilka rzeczy, z którymi codziennie walczę, takie słabości i przyzwyczajenia jak brak zorganizowania, brak kontroli nad finansami - to są ważne, ale nie najważniejsze, bo najważniejsze to kontrola zamówień. I tutaj plus dla Doroty, bo z jej pomocą panujemy nad, nie ma co ukrywać, coraz większą ilością zamówień.
Co zrobiłam i nad czym pracuję, by ogarnąć codzienność?

1. http://www.dobrzezorganizowana.pl/
Polecam Wam szczególnie: http://www.dobrzezorganizowana.pl/do-pobrania/

Kupiłam kilka notesów m.in. - mi się bardzo podoba przejrzystość, ale i tak zamówienia wpisuję do rubryki do zrobienia, telefony - wydatki, maile - wpływy, codziennie inaczej i codziennie wyrzucam kartkę. Uzupełniam też nieregularnie. Niby wiem, że planowanie jest bardzo ważne, ale w ciągu dnia zawsze dzieje się coś "nieoczekiwanego" i burzy mój plan;/
 U mnie notesy, kalendarze nie zdają egzaminu. Kupowałam różne, duże i małe, z rubrykami i bez, kolorowe i eleganckie.
Teraz mam taki notes:

 Spora teczka,a  w niej: faktury, zamówienia wydrukowane, potwierdzenia nadania listu, pilne rzeczy i dokumenty, umowy, naklejki z rozmiarami, "Bruno" i stan rzeczy + umowy ze sklepami stacjonarnymi. Plan dnia piszę na karce A4, wydatki - tutaj biję się w pierś, totalnie nie panuję nad nimi, ale zrobię jakiś ładny dokument z rubrykami wpłaty i wypłaty.

A może, by tak wypróbować aplikację, np. https://www.cost-drive.com/ ?
Zalogowałam się, ale jak na razie... Nie wiem, czy nie wolę na papierze...

2. Pudełka, pudełeczka - zdjęcie powyżej. Mając chaos w życiu, mam też ogromną potrzebę układania wszystkiego i porządkowania w nadziei, że jakiś tam porządek zapanuje;)

3. Bruno, chciałam, by miał swoje obowiązki, by był bardziej samodzielny i kupiłam Zadaniaki TuDu, - największy zestaw. W zadaniakach chodzi o to, że mamy magnesy z zadaniami np. "zmywanie", "wyrzucenie śmieci do kosza" itd. itd. itd. jak dziecko wyniesie śmieci to należy magnes przyczepić do lodówki. U nas się nie sprawdziło. Bruno nie wynosi śmieci, nie zmywa naczyń, ale np. pomaga w gotowaniu (w zadaniakach nie ma tego magnesu). Kupiłam, otworzyłam, przejrzałam magnesy, zapytałam Bruna czy mu się podoba, próbowałam wprowadzić w życie i schowałam do półki.

4. Książki motywacyjne, jestem na etapie:

Polecam! Nawet jak jest mi nie do śmiechu, to staram się uśmiechnąć. Mnóstwo przydatnych rzeczy, od biznesowych, związanych z zarządzaniem, po... by pić duuużo wody. Codziennie!
 
I do celu, czeka mnie nowy projekt po Nowym Roku, jeszcze nie wiem co to będzie, ale na pewno zniknę na pół dnia;) mając mniej czasu, trzeba będzie panować nad tą samą ilością obowiązków. Jak to zrobić? Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby?

Ściskam!

wtorek, 8 grudnia 2015

Relacja z pierwszych, zagranicznych targów w Wiedniu

Ponad tydzień temu, byłam na swoich pierwszych, zagranicznych targach organizowanych przez daWandę. Szalony czas:) Mnóstwo przygotowań, bo zapragnęłam mieć stronę po angielsku i niemiecku, więc tłumaczenie, wystawianie produktów, przygotowanie stoiska... Czy warto było?

Mam mieszane uczucia.
Za dużo nerwów mnie kosztowały te targi, gdybym mogła cofnąć czas to bym je odpuściła.

Po pierwsze - nikt, absolutnie nikt nie znał ekoubranek - ok, ja też nie znam wiedeńskich marek:)
Po drugie - pumpy, o ile w Polsce są noszone z przyjemnością, tam... Sprzedałam może kilka sztuk. Natomiast do Polski wracałam bez spódniczek.
Po trzecie - trudno mi było wyczuć co się może spodobać, wzięłam wszystkiego - spooooooro, ciężkich toreb.
Po czwarte - made in Poland, nie chcę uprzedzać, ja nie mam z tym problemu, ale odnoszą wrażenie, że austriacy są lojalni wobec "swoich projektantów".
Po piąte - przejazd, nocleg, wyżywienie - dziś wszystko zrobiłabym i zorganizowała inaczej.
Po szóste - miło jest napisać, że był booom i wooow i szumu narobiłam, ale nie, tak nie było. Bardzo trudno jest wejść na nowe rynki. Natomiast, by nie chłostać tak siebie publicznie;) Wiedeńczykom bardzo spodobały się odblaski, każdy chwalił i mówił, że super pomysł:))
 Na targach wystawiło się sporo firm dziecięcych, było bardzo, bardzo dużo znajomych wystawców z Polski i to było najlepsze. Mogłam liczyć na pomoc niemalże wszystkich, a potrzebowałam jej, bo głupia! zamiast wsiąść do samochodu wolałam busami przewozić rzeczy. Wrrr, do tej pory jestem na siebie zła.
I muszę tutaj napisać o pewnej dziewczynie, która jest boginią. Beata, prowadzi sklep, pracuje na etacie, ma rozbrykanego 4-latka i jeszcze prowadzi firmę z rękodziełem: https://www.facebook.com/Mag-Gab-wwwmaggabcom-262951593781011/?fref=ts
 Nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby Beata nie przyjechała do Wiednia. Zamiast wynajmować pokój jednoosobowy (który jest piekielnie drogi) załatwiła mi nocleg w swoim hotelu (w przyzwoitej cenie), rano nakarmiła, napoiła i zawiozła na targi, pomogła skręcić regał, ogarnąć stoisko, a po - nakarmiła i znowu napoiła, otuliła do spanka i zawiozła. Dzięki Ci Boże za Beatę, moją polsko - wiedeńską matkę;))
 Czy mam zamiar jechać jeszcze na zagraniczne targi? Oj, tak! Ale nie wcześniej niż za rok... Muszę sporo rzeczy dopracować, przygotować się solidniej, mieć wszystko przygotowane, lepiej zorganizowane. Ja tak często jeżdżę na te targi "na wariata", prawie zawsze zapomnę: baneru/ nożyczek/ ulotek/ terminala/ nie wezmę jakiegoś tam rozmiaru. Koniec z tym!

Zobaczcie kilka zdjęć z Wiednia
Takie wózki nam zorganizowali:

 Tak wyglądało stoisko PRZED:

a tak PO:

 Tyyyyle ludzi było!
  
A do nich kiedyś wrócę

 Bałam się spytać o cenę...


 A tak już stoisko w Blue City






I coś o planach:
Kraków, Katowice, Warszawa i relax:))
Nadrabiamy zaległości... Targi mocno skróciły mi dobę, do tego moja krawcowa rozchorowała się - ma zapalenie barku i przyjmuje zastrzyki przeciwbólowe. Jak to w życiu bywa (pod górkę), i nawet nie złoszczę się na los, bo przecież co nas nie zabije... Na pewno obszyjemy wszystkich, pogodzimy targi z codziennymi obowiązkami, będzie dobrze. Jest bardzo, bardzo dużo osób, które trzymają kciuki za ekoubranka i to jest szalenie motywujące:)

A co nowego u ekoubranek? Nowe wzory na łatki na kolanach - apacze oraz pokryte warstwą zabezpieczającą przed starciem, takie o




I pojawią się nowe wzory, całkiem dorosłe, a wręcz nastolatkowo - dorosłe:) I powstanie kilka modeli od rozmiaru 140 do 170/180:D







Zapraszam po więcej...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...